Sztuka karambol „Billard” na Gessnerallee w wykonaniu Cinema Teatru z Polski Sztuką „She She Pop”- posffeministycznym Girlie-Concours rodem z Republiki Federalnej Niemiec -otwarto sezon w Theaterhaus Gessnerallee. Pochodząca z Polski sztuka „Billard” rozgrywa się w pomieszczeniach symbolizujących wspomnienia i ma podobną treść - rywalizację społeczną, performance. Lecz środki jakimi się posługuje są inne — to surrealizm i autoironia, doświadczenie sztuki trzeciego rodzaju. Już sama scena początkowa tak nas zniewala, iż CT (=Cinema Teatr) chciałoby się ogłosić nową estetyczną jednostką miary: CT to minimalna norma, jakiej wymagać będziemy w przyszłości od gościnnych przedstawień na tej scenie. „Billard” -najnowsza sztuka grupy skupionej wokół Zbigniewa Szumskiego - to gwarantowanych 80 minut CT, po których opuszczamy teatr olśnieni doświadczeniem sztuki trzeciego rodzaju. Któż mógłby się jednakże spodziewać po grupach z Europy środkowej podobnego impetu do zaprezentowanego tu przez grupę aktorów, która na najgłębszej polskiej prowincji (NNZ 7.10.99) nie tworzy biednego teatru, lecz nim żyje? Scena
początkowa: obskurnie oświetlona klatka
(boisko do koszykówki otoczone siatką) ze stołem bilardowym i 20
rozmaitymi krzesłami poustawianymi
na wszystkich poziomach sceny, kobiety w charakterze sympatycznej
dekoracji: pięć barwnych
zwitków niczym przedsmak słodyczy tak bezużytecznie udrapowanych
ponad konstrukcją sceny jak obligatoryjna nać pietruszki na brzegu
talerza. Już sama koncepcja tego cudownie zadziwiającego przedstawienia
wieczornego zdradza nam, iż jego kompleksowa forma to efekt woli twórcy
- Zbigniewa Szumskiego: malarza, scenografa i autora „Billardu”
-sztuki o bezskuteczności i wspomnieniach. Szumski to przykład
polskiej awangardy teatralnej tego stulecia, starającej się o
stopienie w jedną całość sztuk plastycznych i teatru: awangardy
zapatrzonej i zamyślonej w Tadeuszu Kantorze. Jednakże
Szumski - odkryty na Gessnerallee niejako
na uboczu, poza główną osią festiwalu, na której
wciąż ci sami artyści przesuwani są między Taorminą
a Tottenhamem - obiera trzecią, własną drogę. Wprawdzie, podobnie
jak Kantor, otwiera się on przy
pomocy ekspresywnych, groteskowych i surrealistycznych elementów
konkretnej Wspomnienia
przywołane w dziele Szumskieao nie
mają charakteru żałobnego, są one raczej snem. W
eksplorowanych przez Szumskiego pokładach pamięci pobrzmiewają dzieciństwo,
głosy, gesty jak również starania już ludzi dorosłych zmuszonych do
podjęcia starej jak świat gry
- tj. poszukiwania partnera. Cóż
za pomysłowość wykazują ci gracze w kreowaniu coraz to nowych reguł
i w swych dążeniach do przejęcia
inicjatywy, co wyrażone jest tu metaforą gry
w bilard: chodzi bowiem o muśnięcie kijem bilardowym
kobiety-kuli we właściwym miejscu, aby wpłynąć
na jej ruch i położenie. Dzieje się to u Szumskiego na solidnej
realistycznej podstawie - lub przynajmniej aktorzy podejmują takie próby
- jednakże często w najrozmaitszych odmianach i na manowcach fantazji,
w sposób zredukowany do absolutnego minimum i w najczulszych przejawach
rozpaczy. Niepowodzenie jest również
prawem natury. Niepowodzenie,
lecz na jakim poziomie! Ten dziewięcioosobowy ansamble zdaje się być
ogarnięty findesieclowym znużeniem, przejawiającym się tu między
innymi małomównością aktorów: tekst jest równie nieistotny
„jak rozmowa podczas tańca” (a więc bez znaczenia, zdaniem
Szumskiego). Z tym większym impetem bohaterowie próbują zająć
korzystną pozycję, przy jak najmniejszym wysiłku i jednocześnie z
jak największym patosem: „Jan K., Poi., 50 kg” - obwieszcza
światu jeden z zapaśników na tabliczce, zanim zabierze się do
wybranej przez siebie damy -
zamiast potrzeć kij bilardowy kredą, naciera sobie ręce magnezem.
Kunsztowne uderzenie na wysokości piersi ponosi sromotną klęskę,
dwie niewieście
„kule” wzbraniają się przed jakimkolwiek dotykiem.
Inne kierunki uderzenia i odmiany gry są bardziej
subtelne i takie, iż ma się wrażenie, że w budce
suflera przebywa sam Woody Allen; przyjęcie staje się świętem małostkowości
i niezręczności, kończąc się najrozmaitszymi karambolami emocjonalnymi
i innymi wypadkami; faule są dopuszczalne a sadystyczne rytuały poniżania
graczy tej samej płci
sankcjonowane są poprzez „odwracanie głowy” przez innych -
bohaterowie troszczą się tylko i wyłącznie o siebie i publiczność.
Ponieważ, mimo że postać
arbitra fizycznie nie istnieje, jasne jest, że to my zasiadamy w jury i
że bez nas gra straciłaby swoje wewnętrzne uwarunkowanie. Porządek
i chaos, przedmiot i podmiot, mężczyzna
i kobieta - próba stworzenia kategorii i związków, wtłoczenia świata
w tor ludzkiej logiki - to u Szumskiego
beznadziejne przedsięwzięcie. Wiedzą to jego bohaterowie, lecz mimo
to wciąż rozpoczynają grę od nowa. „Billard” to
przeciwieństwo dramatu królewskiego,
to dramat przeciętnego człowieka, l rzadko
czuliśmy się tak przeciętni - i jednocześnie tak śmiesznie
wspaniali. Daniele Muscionico |